Przez
całą drogę rozmawialiśmy o naszych zainteresowaniach i muzyce. Bardzo dużo nas
łączyło. Pod szkołą było już dość dużo ludzi. Jednak jedną grupę uczniów
chciałam ominąć za wszelką cenę, niestety stali praktycznie przed wejściem, co
było to niemożliwe.
-
Co jest stary! Nową laskę masz?! – zaśmiał się Jacob. Jeden ze znajomych mojego
byłego. On sam spojrzał na nas przerywając mizianie ze swoją nową dziunią.
-
Co ty John?! Zbierasz śmieci po mnie? – zadrwił.
-
Kretyn. – chciałam go po prostu minąć.
-
Elee. Kiedy przestaniesz w końcu za mną łazić? – Nie dawał za wygraną.
-
Chciałbyś...
-Dziwka!
– krzyknął za mną.
-
Nie nazywaj mnie tak! – Nie wytrzymałam i podbiegłam do niego uderzając w
twarz. Zachwiał się, ale złapał równowagę. Zaczęłam go okładać pięściami. Podbiegł
do nas Jonathani zaczął odciągać mnie od James'a.
-
Wyglądasz super, kiedy się złościsz. – zaśmiał się Jam. Wyrwałam się chłopakowi
i znowu zaczęłam bić tego kretyna.
-
Ty gnojku! Nie masz prawa tak o mnie mówić! Słyszysz?! Nie masz! – Parę razy
kopnęłam go z glana, co go na pewno zabolało, bo mają metalowe czubki.
-Starczy!
– krzyknął dyrektor wychodząc ze szkoły. Odciągnął mnie od James'a. Szarpałam
mu się w ramionach.
-
Ty palancie! Jesteś do niczego! Jak ja mogłam cię kochać! – krzyczałam. Łzy
same spłynęły mi po policzkach.
-
Starczy Christians! – upomniał mnie dyrektor. – A ty Forest- Wskazał na James'a- idź do pielęgniarki,
zanim się wykrwawisz. – Z jego nosa strumieniami ciekła krew.
-Elizabeth!
Za mną! – pospieszył mnie.
-
Suka. – szepnął James mijając mnie.
-Zamknij
się! – oplułam go. Może to było strasznie dziecinne, ale mu się należało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz