Przepraszam, że tyle mnie nie było. Zepsułam komputer i nie miałam jak dodawać postów... ;-;
***
Podjechałam właśnie pod
szkołę. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam szybkim krokiem w stronę budynku.
- Proszę, proszę, proszę…
Czyż to nie parszywa zdzira…
- Czyż to nie kretyn,
który ma… złamany nos. – minęłam Jamesa i weszłam do szkoły.
- Słuchaj. Dajmy sobie
jeszcze jedną szansę… Wybaczę ci to, że mnie rzuciłaś.
- Nie bądź śmieszny. To ty
ze mną zerwałeś. A nawet gdyby było inaczej. Już nie jestem sama… – szłam przez
zatłoczony hol chcąc go po prostu zgubić.
- Ty na poważnie kręcisz z Devisem? Tym frajerem?! – krzyknął do mnie.
- Nie nazywaj go tak! Był
przecież twoim najlepszym kumplem – przypomniałam mu.
- Odkąd zobaczyłem jak obściskiwaliście
się w parku jest zdrajcą!
- Całuje o wiele lepiej od
ciebie.
- Dobra… Sama tego
chciałaś. Koniec miłego Jamesa…
- Mówisz o sobie w
trzeciej osobie? Jakie to męskie. – wyśmiałam go.
- Od teraz będziesz miała
piekło na ziemi. Popamiętasz mnie. Jeszcze na kolanach do mnie przyjdziesz!
- Nie żyj marzeniami
idioto. – weszłam do klasy. Rozpięłam
kurtkę i chciałam ją zdjąć, ale ktoś obszedł mnie o tyłu.
- Pani pozwoli. – szepnął
mi do ucha.
- Zniknąłeś rano. – wypomniałam
mu. Złapał mnie z pasie i przycisnął do siebie.
- Musiałem wcześniej być w
szkole. – mruknął.
- Czemu?
- Prosiłem o zmianę planu.
Teraz oprócz wf i francuskiego mamy wszystkie lekcje razem. – uśmiechnął się
tajemniczo.
- Nie wierze! – byłam w
szoku! Więc to oficjalne… Przybliżył swoją twarz do mojej.
- Uwierz. – szepnął i
zapieczętował to gorącym buziakiem na moich ustach. Usłyszałam gwizdy i śmiechy
dobiegające z głębi klasy.
Stanęłam na palcach i
objęłam dłońmi jego twarz. Gdy go całowałam czułam jakbyśmy łączyli się w jedną
całość. Byliśmy dla siebie stworzeni. Wydawało mi się to śmieszne, bo znaliśmy
się raptem od wczoraj. Powoli rozwarłam usta i nasze języki – już stęsknione za
sobą – zaczęły łączyć się w jedność.
- Christians, Devis! Na randki
to po lekcjach. – Na ziemię sprowadziła nas nauczycielka od angielskiego.Jonathan pierwszy oderwał swoje usta od moich i złapał za rękę.
Cała klasa patrzała na
nas. Od razu się zarumieniłam i schowałam twarz w barku Jona. Usiedliśmy w
ostatniej ławce. Chłopak od razu objął mnie ramieniem.
- Dzisiaj będziemy oglądać
najnowszą wersję romansu Romea i Julii. Dwojga kochanków, którzy musieli zginąć
by udowodnić swoją miłość.
- O nie – jęknęłam.
- Nie lubisz ich? – szepnął Jon zdziwiony.
- Zawsze płaczę na końcu –
wyznałam. Przytulił mnie mocniej do siebie.
- My nie będziemy musieli
się zabijać. – zażartował.
Kilku uczniów usłyszało
chyba tą dziwną wymianę zdań, bo odwrócili się i spojrzeli na nas. Nauczycielka
zasłoniła okna, zgasiła światło i puściła film DVD.
Oparłam się wygodnie o
ramię chłopaka. Nie byłam przyzwyczajona do publicznego okazywania sobie uczuć.
Z Jamesem najwyżej trzymaliśmy się za ręce w miejscach publicznych. Jonathan nie
bał się nawet pocałować mnie namiętnie w klasie przy wszystkich uczniach!
Przez to, że przez całą
lekcje byłam w objęciach najprzystojniejszego chłopaka ze szkoły nie potrafiłam
się skupić na filmie.
Gdy zadzwonił dzwonek wstaliśmy
z miejsc. Wszyscy czekali na to, abyśmy to my wyszli z klasy, jako jedni z
pierwszych. Wzięliśmy kurtki i razem poszliśmy na następną lekcje. Cała szkoła
patrzyła nas, podśmiewając się.
Myślałam, że to dlatego,
że trzymam za rękę z chodzącego boga, ale przyczyna była zupełnie inna. O wiele,
wiele gorsza…