BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS

czwartek, 28 marca 2013

7. Wyznanie



- Elizabeth!!! – Był coraz bliżej. Jednak ja znałam skrót. Wiedziałam, że zaraz będzie wąziutka uliczka, która doprowadzi mnie praktycznie pod samą bramę mojego domu.
- Czekaj! – Usłyszałam za sobą. Przyspieszyłam tępa. W tej chwili dziękowałam mamie, że jak miałam czternaście lat naciągnęła mnie na te swoje „biegi dla zdrowia”. Dzięki nim nabrałam niezłej kondycji.
Jonathan praktycznie doganiał mnie przy samej bramie. W między czasie zdążyłam wyciągnął klucz do furtki.  Jednak kłopotem było odnalezienie odpowiedniego klucza. Kilkoma starałam się trafić w zamek, ale przez drżące ręce było to prawie niemożliwe. W pewnym momencie klucze wpadły mi w zaspę śniegu. Wiedziałam, że przegrałam. Jonathan przebiegał właśnie przez ulicę. Niemal na mnie wpadł.
- Co się stało? Myślałem… Myślałem, że nieźle się dogadujemy…
- Nie o to tu chodzi. – szepnęłam ledwie słyszalnie.
- Więc o co?! Jeszcze minutę temu chciałaś, żeby mój język znalazł się w twoich ustach, a teraz chcesz przede mną uciec! – wiedziałam, że zaraz się rozkleję.
Nogi ugięły mi się w kolanach. Upadłam na śnieg. Oparłam czoło o kolana i praktycznie jak dziecko zaczęłam ryczeć.
- Co się stało?! - chłopak upadł na kolana i przytulił mnie do siebie. – Elee… – szepnął mi we włosy - Co się stało? Zrobiłem coś nie tak…? – pokręciłam głową.
- Więc o co chodzi? – słyszałam jak szybko bije mu serce.
- Ja.. Ja się … boję… Że… Że to się… powtórzy. – wyjąkałam.
- Co się powtórzy? – zaczął głaskać mnie po plecach, abym się uspokoiła.
- Że przez moją inność mnie zostawisz… Tak… Tak jak on. – Kiedy wyjawiłam to na głoś jeszcze bardziej się popłakałam. Gdy tylko łzy wypłynęły mi z oczu na policzki na ich miejsca pojawiały się nowe.
- Myślisz, że jestem taki jak James? – Znowu pokręciłam głową.
- Więc czemu uważasz, że cię zostawię?
- Nie… Nie wiem. – pociągnęłam nosem. – Po… Po prostu się… Bo…oje. – zmusił mnie, abym spojrzała mu w oczy. Przez łzy było to trudniejsze niż zazwyczaj.
- Słuchaj. – zaczął – Wiem, że James cię skrzywdził. Kretyn nie doceniał cię, ale ja jestem inny. Ja cię nigdy nie skrzywdzę. Kocham cię! Słyszysz dziewczyno?! Kocham! Zakochałem się w tobie jak jeszcze byłaś z Jam' em. Kocham w tobie wszystko! Twoje włosy, twój charakter, twoje oczy, usta, twój śmiech! Wszystko!

- Ko… Kochasz mnie? – wybełkotałam.

- Jak cholera. – szepnął. Cmoknęłam go w usta i przytuliłam się do niego. Powoli się uspokajałam.

-  Ty jesteś inny. – szepnęłam ochryple. Gdy byłam pewna, że łza, która spłynęła mi po policzku jest ostatnią wstałam ciągnąc ze sobą Jonathan.

- Teraz mi wierzysz? – odgarnął mi kosmyk włosów za ucho. Pokiwałam głową.
- Masz może ochotę wejść? – zaproponowałam.
- Z chęcią. – uśmiechnął się.
Wyjął z zaspy klucze i od razu zgadł który pasuje do zamka w furtce. Puścił mnie przodem. Zatrzasnął drzwiczki, objął mnie w pasie i ruszyliśmy w stronę domu.

czwartek, 21 marca 2013

6. Pocałunek


- Co ty było do cholery?!- Pisnęłam przerażona.
- Żaden kretyn nie będzie cię obrażał.- Uśmiechnął się szeroko i spojrzał mi w oczy.- Wszystko dobrze?
- Pytasz się mnie czy wszystko dobrze?! Uderzyłeś tego goryla w twarz!- Tylko takie określenie pasowało do James'a. Wielki, głupi goryl.
- Nie doceniasz mnie.
Spojrzałam na swoje zaśnieżone glany.
- Dziękuję.- Powiedziałam pod nosem.
- To nic takiego.- Pogłaskał mnie ręką po ramieniu.
- Właśnie, że nie. Nikt nigdy nie stanął w mojej obronie. Dziękuję.- Wtuliłam się w niego.
Raptownie stanął.
- Pamiętaj. Zawsze możesz na mnie liczyć.- Jego wargi spoczęły na moich za nim cokolwiek zdążyłam powiedzieć.
 Poczułam falę gorąca. Jego usta były suche i ziemne, ale z czasem stały się delikatne i bardzo namiętne. Musiałam odwzajemnić pocałunek. Chwyciłam chłopaka za włosy i jeszcze bardziej przyciągnęłam do siebie. On tylko seksownie mruknął...

-James już nas nie widzi.- Szepnęłam w jego usta.
- Tej debil mnie nie obchodzi. – Mruknął mi do ucha.- Zadawałem się z nim, bo chciałem być blisko ciebie Elee.- Spojrzeliśmy sobie w oczy.- Jestem w tobie zakochany po uszy.- Uśmiechnął się słodko.
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam jak zareagować. Jonatham Devis mnie kochał!
Nie miałam pojęcia, co zrobić, ale moje usta wiedziały… Łapczywie wbiły się w jego. Nie panowałam nad sobą. Moje ciało wiedziało lepiej czego pragnę. Czułam zapach jego perfum. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce znalazły się na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą w współpracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym, po czym wsunął język w moje rozchylone wargi.
- Co ty wyprawiasz?- Szepnął mi prostu w usta zdyszany.
- Sama nie wiem.- Wróciliśmy do pieszczenia naszych ust, które z powrotem zaczęły łączyć się w jedną idealną całość. Całując go, skupiałam się tylko na tym, żeby nie zapomnieć oddychać.  Przez moje ciało przebiegł elektryczny impuls i dowiedziałam się, co znaczy mieć nogi jak z waty. Przy James'ie nigdy się tak nie czułam. Byłam z nim bo tylko on ze mną praktycznie rozmawiał, kochałam go, ale nie byłam z nim zakochana. Byłam z nim, bo bałam się być sama.
- Nie…- Szepnęłam. Zlekceważył to.- Jonathan. Nie…. Nie możemy!- Jęknęłam.
- Czemu?- Nie przestawał mnie całować.
Starałam się go odepchnąć od siebie. W końcu zrozumiał moje intencje i odsunął swoje idealne usta od mojej twarzy.
- Czemu?- Powtórzył.
Zaczęłam się cofać.
- Po prostu…- Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć.- Ja… Ja nie mogę.
Uciekłam z parku.
- Elee!- Krzyknął za mną John.
Zlekceważyłam go i zaczęłam biec szybciej.

poniedziałek, 18 marca 2013

5. Park

- Pocałuj mnie.- Powiedział Jonathan bez zająknięcia.
Spojrzałam prosto w jego śliczne oczy.
- Co?
- Pocałuj!
 Nie czekając na moją reakcję przycisnął swoje usta do moich. Jak tylko nasze usta się ze sobą złączyły, poczułam, jak przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Chłopak na początku całował mnie delikatnie, muskając zaledwie moją dolną i górną wargę swoimi ustami. Z czasem jego pocałunek stał się bardziej brutalniejszy, namiętny. Wpił się w moje usta z siłą drapieżnika i próbował otworzyć je swoim językiem. Poddałam się. Otworzyłam je, szybko swoim odszukując jego język i rozpoczynając namiętną grę. Współgrały ze sobą znakomicie, dopełniały się nawzajem, jeden z drugim walcząc o dominację.

            Gdy tylko usłyszałam, że mój były ze swoja banda właśnie nas mijają wplotłam swoje palce w cudowne włosy chłopaka, wspinając się na palcach. John rozwarł swoje usta, przyciągając mnie bliżej do siebie. Objął mnie mocniej w talii, przyciągając do siebie.
- James! Frajerze nie gap się tak!- Syknął któryś z kumpli Jam'a.
W satysfakcją uśmiechnęłam się niechcący przerywając tą cudowną chwile.
Jonathan oddalił swoje usta od moich na odległość kilku milimetrów.
Jeszcze tylko musnął wargami moje usta. Przytuliłam się do niego mocno i szepnęłam:
- Dziękuję.
Pocałował mnie w czubek głowy.
- Do usług.- Szepnął.
Wplótł swoje palce dłoni w moje jednocześnie je ogrzewając.
Zaczęliśmy iść pomału pomału w kierunku mojego domu.
- Wskakuj mi na plecy.- Powiedział Jonathan.
-CO?- Nie dość, że mnie pocałował to chciał mnie jeszcze nieść do domu?!
 -Tym go dobijesz.-Od razu wskoczyłam na Johna, ten powiedział głośno (zapewne dlatego aby James mógł go dosłyszeć)
- Trzymaj się mocno kochanie.- Od razu skumałam.
 - Ciebie zawsze.- Pocałowałam go w policzek... Zemsta jest słodka .
-Devis!- Krzyknął Jam- Co za teatrzyki odstawiasz?
-Wracam z moją dziewczyną z randki, a czemu się  pytasz, przyjacielu?- Spytał teatralnie Jonathan.
- Jak chcesz wiedzieć, do niedawna to była moja dziewczyna, jakbyś zapomniał- odpowiedział ze złością w głosie. Zaczął iść w naszą stronę.
- Tak dobrze o tym wiem, ale jej nie doceniłeś i ją rzuciłeś.- Przypomniał mu.
-Jesteś gnojkiem, Devis, a ty- zwrócił się do mnie- parszywą zdzirą!- powiedział nie mając już argumentów.
Jonathan zdjął mnie z swoich pleców i w mgnieniu oka przeszedł dzielącą go odległość do Jam'a.
- Jeżeli jeszcze raz powiesz coś takiego lub coś podobnego o niej w moim towarzystwie, ukręcę ci kark dupku, rozumiesz?!- powiedział rozdygotany.
-Więc to powiem! To parszywa zdzi...- nie dokończył zdania bo John wymierzył mu prawego sierpowego w twarz.
-Ostrzegałem!- dodał z kpiną w głosie i podszedł do mnie.- Przepraszam skarbie. Wracajmy już.- Pocałował mnie w skroń. Następnie wziął pod ramię i ruszyliśmy. Odwróciłam się. Niunia James'a płakała nad jego nieruchomym ciałem. Chłopacy pomagali mu wstać, ale Jam nie czuł się na siłach i pozostał na zaśnieżonym chodniku.

czwartek, 14 marca 2013

4. Randka



Siedzieliśmy w pizzerii, czekając na nasze zamówienie. Wzięliśmy jedną duża pizze, ale połowa miała być bez mięsa, dla mnie.
- Poopowiadaj mi coś o tobie. W sumie znamy się poprzez James’a… Nigdy nie mieliśmy okazji się lepiej poznać. – odezwał się Janathan.
- No dobra… Moja mama jest szefową jakiejś wielkiej korporacji, więc prawie nigdy nie ma jej w domu. Mi to nie przeszkadza. Lubię być sama.
- Możesz robić, co chcesz, słuchać muzyki na cały regulator – wszedł mi w słowo.
Zaśmiałam się.
- Między innymi. – zgodziłam się – Jak wiesz 15 stycznia miałam urodziny.
- Pewnie dostałaś coś super od rodziców? – Nie odpowiedziałam – co jest? – zaniepokoił się – Coś powiedziałem źle?
- Nie znam moich rodziców – szepnęłam.
- O rany! Strasznie mi przykro – Gestem pokazał abym wstała. Zdezorientowana zrobiłam, co mi kazał i podeszłam do niego.
John pociągnął mnie za ręce tak, że siedziałam mu na kolanach. Poczułam się skrępowana, ale o dziwo podobało mi się to. Przytulił mnie mocno do siebie.
- Przepraszam. – szepnął mi do ucha. Przeszedł mnie ciepły dreszcz.
- Nic się nie stało – skłamałam – Po prostu z nikim o tym nie rozmawiam.
- Nie musisz. – zaczął.
- Ale chcę. – weszłam mu w słowo – Renee miała kiedyś męża, Davida. Adoptowali mnie razem. Później zaczęli się coraz więcej kłócić, o duperele… David odszedł. Po mamie został mi tylko list…
- Zmieńmy temat. – zaproponował – Ostatnio oglądałem zdjęcia sprzed dwóch lat – ucichnął raptownie.
- I…? – Zachęciłam go.
- Byłaś ładną brunetką. – zarumieniłam się i schowałam twarz w dłonie.
- Nie przypominaj mi. – szepnęłam.
- Naprawdę ładnie ci było w naturalnym kolorze. – poczekał aż na niego spojrzę. Powoli podniosłam głowę. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Johnpomalutku zaczął przybliżać swoją do mojej.
- Wasze zamówienie. – oznajmiła kelnerka. Podskoczyłam jak oparzona i wstałam z kolan chłopaka. Szybko wróciłam na swoje pierwotne miejsce. Spojrzałam Jonathanowi w oczy.
- Yhm… Przepraszam. – wymamrotał. Uśmiechnęłam się i zaczęłam starać się odłamać mój kawałek pizzy.
- Teraz ty poopowiadaj mi o sobie. – poprosiłam słodko.
Dowiedziałam się, że chłopak pracuje dorywczo w sklepie muzycznym, co bardzo mi się spodobało, urodziny obchodzi 1 lutego, czyli już niedługo. Oboje uwielbiamy twórczość Nirvany i The Rolling Stones. 



Mieszka w dobrze znanej mi dzielnicy i niedawno urodziła mu się siostrzyczka.
- Będziesz mogła mi pomóc w opiece nad nią... – zaśmiał się.
- Niedoczekanie twoje! Dzieci mnie nie lubią. Przed świętami pojechałam z Renee do jej siostry, bo jej syn obchodził pierwsze urodziny. Kazały mi go nakarmić i poklepać po plecach, żeby mu się odbiło. Zwymiotował na moją ulubioną koszule!
- Zdarza się. – wzruszył ramionami widocznie rozbawiony moim nastawieniem.
- Tak? Wieczorem ciocia poprosiła mnie, abym zmieniła mu pieluchę. Kilka godzin wcześniej z jej pomocą już mi się udało. Więc wzięłam małego i zdjęłam z niego pieluchę. Zgadnij co zrobił…
- Narobił na ciebie? – zaśmiał się.
- Z uśmiechem na twarzy! – dodałam starając się przekrzyczeć jego śmiech.
- To tylko dziecko!
- Wredne, które mnie nie lubi…
- Z Tayolr będzie inaczej. Kocha wszystkich! – zapewnił.
- Zobaczymy… - wzruszyłam ramionami bawiąc się ostatkami mojego posiłku.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale właśnie potwierdziłaś moje zaproszenie. – uśmiechnął się słodko. Serce zaczęło mi mocniej bić. Przeklęłam pod nosem.
- Zobaczysz nie będzie aż tak źle. – pocieszył mnie. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki.
- To co? Zbieramy się? – zaproponował. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 21:14, jakim cudem tak szybko zrobiło się późno!?
- Dobry pomysł. – odparłam. Ubraliśmy się i wyszliśmy.
- Odprowadzę cię.
- To nie po drodze.
- Chcę mieć pewność, że dojdziesz bezpiecznie do domu. – pogłaskał mnie po zimnym policzku.
- Po co to robisz? – zapytałam szeptem.
- Co robię? – zdziwił się. Przeszliśmy przez ulice i znaleźliśmy się w parku.
- Jesteś dla mnie taki… miły?
- Jestem kulturalny. – poprawił mnie.
- Wiesz o co mi chodzi… - zaśmiałam się. Dałam mu sójkę w bok, ale pewnie przez grubą kurtkę nic nie poczuł. Ktoś zaśmiał się głośno jakieś 60 metrów przed nami. Dobry humor od razu mi znikł. James wraz ze swoją nową laską i kumplami szli prosto w naszą stronę.  Stanęłam pod latarnią jak wryta. W oczach stanęły mi łzy.
- Co się stało? – zdziwił się Jonathan. Podążył za moim wzrokiem.
 Grupka nastolatków była coraz bliżej…

środa, 13 marca 2013

3. Troska


- Nie rozumiem cię dziewczyno. – szepnął załamany dyrektor, kiedy się opanowałam.
- To on zaczął. – tłumaczyłam.
- Wyglądało to inaczej…
- Nazwał mnie dziwką. Miałam mu za to podziękować?! – pisnęłam.
- Och. – wyrwało mu się – Rozumiem. – pokiwał głową bardziej sam do siebie -  Ale nie pozwalam na bójki przed moją szkołą…
- Nie zadzwoni Pan do mojej mamy? – zapytałam przestraszona. Jeszcze tego brakowało, aby dowiedziała się, że wdaję się w bójki.
- Nie. Ale to ostatni raz Christians, kiedy masz u mnie taryfę ulgową. – pogroził mi palcem.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się blado.
- I postaraj się nie spotykać Foresta.
-Tylko o tym marzę... – wyznałam - Do widzenia. – pożegnałam się i zamknęłam za sobą drzwi.
Większość lekcji minęło mi szybko i bez przeszkód. Oczywiście wszyscy gadali o porannym incydencie, a plotki powstawały niemożliwe. Najgorszą usłyszałam chyba w damskiej toalecie, do której weszłam, zaraz po wizycie u dyrektora, aby upewnić się, czy się nie rozmazałam.  Jakieś dziewczyny nie usłyszały chyba, że ktoś wszedł.
- Podobno ta Punk’ówa jest z nim w ciąży, a on nie dość, że zdradził ją z trzema innymi laskami to się jeszcze do bachora się nie przyznaje.
- A ja słyszałam, że zioła nie chciał jej sprzedać.
- Alex, weź przestań kręcić. Przecież ten Ben to jej diler. – wyszłam z łazienki trzaskając głośno drzwiami. Od tamtego momentu już wiedziałam, że gorzej być nie może.
Szczęście postanowiło dopisać pod koniec dnia. Przed ostatnią lekcją – wychowaniem fizycznym dostałam sms’a od Jonathana.
„Spotkajmy się w palarni. ”
Palarnia… Tak nazywaliśmy pewne miejsce za szkołą. Mianowicie za krzakami, tak aby kamery szkolne nie wychwyciły nastoletnich palaczy.
Napisałam sobie zwolnienie z wychowania fizycznego. Rozbiłam to już nie raz gdy źle się czułam, albo miałam ciężki dzień. Bez problemu podrabiałam podpis mojej mamy. Gdy znalazłam nauczycielkę dałam jej kartkę. Przeczytała uważnie podrobioną informację, a ja starałam się nie ukazywać żadnych emocji.
- To twoja ostatnia lekcja? – odetchnęłam z ulgą. Połknęła haczyk.
-Tak. – odpowiedziałam grzecznie.
- To spadaj do domu. – wskazała stronę głównych drzwi.
- Dziękuję. Do widzenia! – ubrałam kurtkę i ominęłam kamery, aby znaleźć się w wyznaczonym miejscu. John już tam na mnie czekał. Bez słowa podszedł i mnie przytulił. Nie powiem zaskoczyło mnie to. Kiedy skończył to nietypowe powitanie zapytał z troską:
- Wszystko dobrze?
- Jasne. To nie ja mam rozwalony nos. – Ale nie było mu wcale do śmiechu.
- Przestraszyłem się jak na niego naskoczyłaś… – martwił się? Martwił się O MNIE?! Co do cholery…?
- Zasłużył sobie. A poza tym. Nic by mi się nie stało...
- Kiedy tak go dzielnie okładałaś, wypadło ci coś z kieszeni. – podał mi pudełeczko, które dostałam od niego dziś rano
- O rany. Dziękuję. Nawet nie zauważyłam.
- Nie ma sprawy.
- Tylko po to mnie tu przyciągnąłeś? – zdziwiłam się.
- Nie. – zaprzeczył – Co powiesz na pizze? – zaproponował. Zamurowało mnie. Proponował mi randkę?! Nie powiem był dość przystojny, mieliśmy podobne zainteresowania.
- J…J…. Jasne. – wyjąkałam. CO JA POWIEDZIAŁAM? Zgodziłam się na randkę? No to extra! Po prostu super! Umówiłam się z kumplem mojego byłego.

2. Bójka


Przez całą drogę rozmawialiśmy o naszych zainteresowaniach i muzyce. Bardzo dużo nas łączyło. Pod szkołą było już dość dużo ludzi. Jednak jedną grupę uczniów chciałam ominąć za wszelką cenę, niestety stali praktycznie przed wejściem, co było to niemożliwe.
- Co jest stary! Nową laskę masz?! – zaśmiał się Jacob. Jeden ze znajomych mojego byłego. On sam spojrzał na nas przerywając mizianie ze swoją nową dziunią.
- Co ty John?! Zbierasz śmieci po mnie? – zadrwił.
- Kretyn. – chciałam go po prostu minąć.
- Elee. Kiedy przestaniesz w końcu za mną łazić? – Nie dawał za wygraną.
- Chciałbyś...
-Dziwka! – krzyknął za mną.
- Nie nazywaj mnie tak! – Nie wytrzymałam i podbiegłam do niego uderzając w twarz. Zachwiał się, ale złapał równowagę. Zaczęłam go okładać pięściami. Podbiegł do nas Jonathani zaczął odciągać mnie od James'a.
- Wyglądasz super, kiedy się złościsz. – zaśmiał się Jam. Wyrwałam się chłopakowi i znowu zaczęłam bić tego kretyna.
- Ty gnojku! Nie masz prawa tak o mnie mówić! Słyszysz?! Nie masz! – Parę razy kopnęłam go z glana, co go na pewno zabolało, bo mają metalowe czubki.
-Starczy! – krzyknął dyrektor wychodząc ze szkoły. Odciągnął mnie od James'a. Szarpałam mu się w ramionach.
- Ty palancie! Jesteś do niczego! Jak ja mogłam cię kochać! – krzyczałam. Łzy same spłynęły mi po policzkach.
- Starczy Christians! – upomniał mnie dyrektor. – A ty Forest- Wskazał na James'a- idź do pielęgniarki, zanim się wykrwawisz. – Z jego nosa strumieniami ciekła krew.
-Elizabeth! Za mną! – pospieszył mnie.
- Suka. – szepnął James mijając mnie.
-Zamknij się! – oplułam go. Może to było strasznie dziecinne, ale mu się należało.

1. Spotkanie


Obudziłam się z nieprzyjemnym uczuciem. No tak! Dzisiaj jest pierwszy dzień po feriach zimowych. Niechętnie wstałam z łóżka i podążyłam z opuszczoną głową do łazienki. Spojrzałam w lustro. Włosy sterczały mi na wszystkie strony od nadmiaru tapirowania i lakieru. Jednak jakoś udało mi się przygnieść do głowy, aby wyglądało to na efekt zamierzony. Udało mi się. Wzięłam szybki prysznic i umalowałam się. Wróciłam w ręczniku do pokoju i zajrzałam do szafki z ciuchami.
Zdecydowałam się na czarne spodnie z dziurami tylko na kolanach i szary t-shirt z logo mojej ulubionej kapeli. Wzięłam glany i poszłam się ubrać. Po całej porannej toalecie zeszłam na dół. Nie zdziwiło mnie, że mamy już nie ma. Po za tym ostatnio dużo czasu spędza w pracy. Nie przeszkadzało mi to. Przyzwyczaiłam się już do samotności. Na lodówce była przyczepiona kartka z informacją dla mnie.
„ Kochana Elizabeth!
Przepraszam, ale nie wrócę dzisiaj na noc. Zadzwonili do mnie z pracy i powiedzieli, że muszę zostać dłużej. Nie będę w środku nocy przedzierać się przez całe miasto, dlatego zamelduję się w hotelu obok biura.
Po południu wpadnie Sue posprzątać. Nie martw się ma klucz. Zrobi dla ciebie obiad. Pamiętam jak kiedyś zajadałaś jej lazanie.
Jak wrócę obejrzymy sobie jakiś film razem i zjemy pizze tak jak dawniej.
Kocham cię!  Renee.”

Mama znowu zapomniała, że jestem wegetarianką od kilku lat, a lazania jest z mięsem. Napisałam szybko do Angeli, aby się nie fatygowała.  Odpisała, że pamięta i zrobi coś innego. Posiedziałam trochę w domu i wyszłam do szkoły. Mimo, że było strasznie zimno postanowiłam iść na piechotę. Podjazd był zasypany śniegiem, a odgarnianie go zajęłoby mi cały dzień.
Nie powiem. Do szkoły mam dość daleko, ale z słuchawkami w uszach mogę iść i kilka dni bez odpoczynku. Szłam właśnie przez park, kiedy ktoś złapał mnie za ramię. Spojrzałam zdezorientowana za siebie i serce zabiło mi mocniej. Szybko wyjęłam słuchawki z uszu.
- Hej! – przywitał się Jonathan. Chłopak patrzał na mnie swoimi ślicznymi zielonymi oczami. – Do szkoły na piechotę?
- Chciałam się przejść… - powiedziałam nieśmiało. Co go naszło na rozmowę z kimś takim jak ja? Z dziwadłem odchodzącym od społeczeństwa? Z niedoszłą samobójczynią?
- Mogę się przyłączyć? – zapytał słodko.
-Jasne. – szepnęłam. Zaśmiał się krótko i dźwięcznie. Szliśmy przez jakiś czas w milczeniu. Jednak po kilku minutach Jonathan podjął rozmowę.
- Podobno miałaś niedawno urodziny? – zapytał.
- Na początku ferii… - odpowiedziałam – Skąd to wiesz?
- Gadałem z James'em niedawno. – wyznał. No tak! Przecież John jest najlepszym kumplem Jam'a.
-Ach tak... – pokiwałam głową.
- No, to wszystkiego najlepszego! – wyciągnął z kieszeni jakieś pudełko.
- Nie dzięki. Nie lubię prezentów.
- Proszę. – spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Wzięłam pudełeczko z niechęcią i zajrzałam do środka. Zaparło mi dech w piersiach. Srebra bransoletka z dedykacją między wisiorkiem „ Stay Strong” ( Bądź Silna).
- Nie musiałeś. – powiedziałam wyraźnie wzruszona.
- Ale chciałem. Jest mi wstyd, za James'a, że cię tak potraktował. – czyli targały nim wyrzuty sumienia?! Zamknęłam szybko pudełko i niemal nim rzuciłam.
- Zostaw mnie! – powiedziałam i ruszyłam szybko przed siebie.
- Co ja takiego powiedziałem?! – krzyknął za mną. Odwróciłam się do niego przodem.
- Myślisz, że udobruchasz mnie drogimi prezentami?! – W oczach stanęły mi łzy. – Ja mu tego nigdy nie wybaczę! NIGDY! Nie potrafię żyć bez niego! Dlatego chciałam się zabić, kiedy ze mną zerwał. – Pierwsza łza spłynęła mi po policzku. Podczas mojej wypowiedzi zdążył pokonać dzielącą nas odległość.
- To przez niego próbowałaś popełnić samobójstwo? – szepnął z szokiem w głosie.
- Nie wiedziałeś?
- Nikt nie wiedział. – poprawił mnie.
- James tak. – zaprzeczyłam. Staliśmy tak przez jakiś czas patrząc na siebie.
-Przepraszam – szepnął – nie miałem pojęcia. Po prostu chciałem Ci dać to na dowód, że wierzę w ciebie, i wiem, że dasz radę wyjść na prostą. Rozumiem, czemu tak zareagowałaś. Naprawdę nie wiedziałem, że to przez niego. Mówił, że to ty z nim zerwałaś. – wyjaśnił.
- Zwykła świnia. – pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Przyjmij prezent. – uśmiechnął się słodko. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Czemu tak na niego reaguję? Bez słowa wzięłam od niego pudełeczko.
- Dziękuję. – wyjąkałam i oblałam się cała rumieńcem.
-Lepiej chodźmy, bo spóźnimy się do szkoły…
- Racja. – zgodziłam się i ruszyliśmy przed siebie.