BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS

środa, 13 marca 2013

1. Spotkanie


Obudziłam się z nieprzyjemnym uczuciem. No tak! Dzisiaj jest pierwszy dzień po feriach zimowych. Niechętnie wstałam z łóżka i podążyłam z opuszczoną głową do łazienki. Spojrzałam w lustro. Włosy sterczały mi na wszystkie strony od nadmiaru tapirowania i lakieru. Jednak jakoś udało mi się przygnieść do głowy, aby wyglądało to na efekt zamierzony. Udało mi się. Wzięłam szybki prysznic i umalowałam się. Wróciłam w ręczniku do pokoju i zajrzałam do szafki z ciuchami.
Zdecydowałam się na czarne spodnie z dziurami tylko na kolanach i szary t-shirt z logo mojej ulubionej kapeli. Wzięłam glany i poszłam się ubrać. Po całej porannej toalecie zeszłam na dół. Nie zdziwiło mnie, że mamy już nie ma. Po za tym ostatnio dużo czasu spędza w pracy. Nie przeszkadzało mi to. Przyzwyczaiłam się już do samotności. Na lodówce była przyczepiona kartka z informacją dla mnie.
„ Kochana Elizabeth!
Przepraszam, ale nie wrócę dzisiaj na noc. Zadzwonili do mnie z pracy i powiedzieli, że muszę zostać dłużej. Nie będę w środku nocy przedzierać się przez całe miasto, dlatego zamelduję się w hotelu obok biura.
Po południu wpadnie Sue posprzątać. Nie martw się ma klucz. Zrobi dla ciebie obiad. Pamiętam jak kiedyś zajadałaś jej lazanie.
Jak wrócę obejrzymy sobie jakiś film razem i zjemy pizze tak jak dawniej.
Kocham cię!  Renee.”

Mama znowu zapomniała, że jestem wegetarianką od kilku lat, a lazania jest z mięsem. Napisałam szybko do Angeli, aby się nie fatygowała.  Odpisała, że pamięta i zrobi coś innego. Posiedziałam trochę w domu i wyszłam do szkoły. Mimo, że było strasznie zimno postanowiłam iść na piechotę. Podjazd był zasypany śniegiem, a odgarnianie go zajęłoby mi cały dzień.
Nie powiem. Do szkoły mam dość daleko, ale z słuchawkami w uszach mogę iść i kilka dni bez odpoczynku. Szłam właśnie przez park, kiedy ktoś złapał mnie za ramię. Spojrzałam zdezorientowana za siebie i serce zabiło mi mocniej. Szybko wyjęłam słuchawki z uszu.
- Hej! – przywitał się Jonathan. Chłopak patrzał na mnie swoimi ślicznymi zielonymi oczami. – Do szkoły na piechotę?
- Chciałam się przejść… - powiedziałam nieśmiało. Co go naszło na rozmowę z kimś takim jak ja? Z dziwadłem odchodzącym od społeczeństwa? Z niedoszłą samobójczynią?
- Mogę się przyłączyć? – zapytał słodko.
-Jasne. – szepnęłam. Zaśmiał się krótko i dźwięcznie. Szliśmy przez jakiś czas w milczeniu. Jednak po kilku minutach Jonathan podjął rozmowę.
- Podobno miałaś niedawno urodziny? – zapytał.
- Na początku ferii… - odpowiedziałam – Skąd to wiesz?
- Gadałem z James'em niedawno. – wyznał. No tak! Przecież John jest najlepszym kumplem Jam'a.
-Ach tak... – pokiwałam głową.
- No, to wszystkiego najlepszego! – wyciągnął z kieszeni jakieś pudełko.
- Nie dzięki. Nie lubię prezentów.
- Proszę. – spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Wzięłam pudełeczko z niechęcią i zajrzałam do środka. Zaparło mi dech w piersiach. Srebra bransoletka z dedykacją między wisiorkiem „ Stay Strong” ( Bądź Silna).
- Nie musiałeś. – powiedziałam wyraźnie wzruszona.
- Ale chciałem. Jest mi wstyd, za James'a, że cię tak potraktował. – czyli targały nim wyrzuty sumienia?! Zamknęłam szybko pudełko i niemal nim rzuciłam.
- Zostaw mnie! – powiedziałam i ruszyłam szybko przed siebie.
- Co ja takiego powiedziałem?! – krzyknął za mną. Odwróciłam się do niego przodem.
- Myślisz, że udobruchasz mnie drogimi prezentami?! – W oczach stanęły mi łzy. – Ja mu tego nigdy nie wybaczę! NIGDY! Nie potrafię żyć bez niego! Dlatego chciałam się zabić, kiedy ze mną zerwał. – Pierwsza łza spłynęła mi po policzku. Podczas mojej wypowiedzi zdążył pokonać dzielącą nas odległość.
- To przez niego próbowałaś popełnić samobójstwo? – szepnął z szokiem w głosie.
- Nie wiedziałeś?
- Nikt nie wiedział. – poprawił mnie.
- James tak. – zaprzeczyłam. Staliśmy tak przez jakiś czas patrząc na siebie.
-Przepraszam – szepnął – nie miałem pojęcia. Po prostu chciałem Ci dać to na dowód, że wierzę w ciebie, i wiem, że dasz radę wyjść na prostą. Rozumiem, czemu tak zareagowałaś. Naprawdę nie wiedziałem, że to przez niego. Mówił, że to ty z nim zerwałaś. – wyjaśnił.
- Zwykła świnia. – pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Przyjmij prezent. – uśmiechnął się słodko. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Czemu tak na niego reaguję? Bez słowa wzięłam od niego pudełeczko.
- Dziękuję. – wyjąkałam i oblałam się cała rumieńcem.
-Lepiej chodźmy, bo spóźnimy się do szkoły…
- Racja. – zgodziłam się i ruszyliśmy przed siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz