BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS

poniedziałek, 9 września 2013

15. Niespodzianka

Rano myślałam, że umrę.
Przez całą noc myślałam o Jamsie. Czy dobrze zrobiłam związując się z jego najlepszym przyjacielem? W końcu byli nierozłączni. A przeze mnie nie utrzymują żadnych kontaktów. Każdy przeze mnie cierpi.
- Elee? Wstałaś?- Mama weszła do mnie do pokoju.
- Renee, muszę iść do szkoły?- Szepnęłam.
- Tak, jeżeli chcesz dobrze ukończyć szkołę. I tak już masz dużo nieobecności.
Jej stały tekst...
- A co się stało, że nie chcesz iść?- Usiadła na rogu łóżka.
- Uczucia...- Szepnęłam zażenowana.
- Znowu?- Spojrzała na mnie rodzicielskim wzrokiem.
- Takie czasy...- Jęknęłam.
- Dobra, - Jęknęła- możesz nie iść na pierwsze trzy lekcje, ale później szotujesz do szkoły.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki.
- Oj, co ja się nią mam.- Usłyszałam, kiedy mama zamykała drzwi.
 Położyłam się na plecach.
Nawet nie wiem, kiedy przysnęłam.
Nie pamiętam co mi się śniło, ale, gdy się obudziłam byłam cała zalana potem.
Wstałam i poszłam wciąć szybki prysznic. Umyłam głowę i zrobiłam koka.
Wróciłam do pokoju obrałam to co miałam pod ręką,
i zeszłam na dół. Spojrzałam w lustro.
- Blee.- Jęknęłam.
Wzięłam czarną czapkę i założyłam. Pozwoliłam, aby kilka czerwonych kosmyków wystawało mi spod okrycia. Nie patrząc na zegarek wyszłam z domu biorąc po drodze torbę.
Weszłam do samochodu i włączyłam radio. Śnieg padał jak szalony. Wycieraczki nie nadążały wycierać szyb. Jechałam pomału nerwowo stukając paznokciami w kierownicę.
W końcu dojechałam pod szkołę. Spojrzałam na zegarek.
10,12.
Wyjęłam plan.
- Biologia.- Szepnęłam.
Wyłączyłam silnik i wysiadłam szybko z samochodu.
ZIMNO JAK CHOLERA!
Szybko zaczęłam biec w stronę szkoły okrywając się szalikiem.
- Cholera!!- Poślizgnęłam się na zamarzniętej kałuży i całym prawym bokiem wpadłam w zaspę.
Niesfornie wstałam i weszłam do szkoły. Podeszłam do automatu z gorącymi napojami.
Wrzuciłam monety i wcisnęłam "Biała Kawa", a później milion razy przycisk "Dodatkowy Cukier"
Gdy napój nalewał się do kubeczka przetrzepałam się trochę ze śniegu.
Wzięłam plastikowe naczynie i poszłam przed siebie zostawiając z tyłu wielką kałużę wody.
Stukając butami poszłam na sam koniec budynku.
Weszłam do klasy przerywając nauczycielowi w tłumaczeniu... Fotosyntezy?
- Przepraszam za spóźnienie?- Powiedział surowym tonem. Jak się podpadnie panu Gryes'owi ma się przekichane przez całe życie. Jednak ja już mu nie raz podpadłam. Gorzej nie będzie.
- No właśnie.- Odparłam.
- A wyjaśni nam pani swoje spóźnienie?
- Bałwan mnie zaatakował...- Pokazałam całą morką prawą część mojego ciała
Gryes spojrzał na mnie surowo.
- Źle się rano czułam, ale specjalnie dla pana przyjechałam.- Mruknęłam okiem. Ruszyłam w kierunku ławki śmiejąc się po cichu.
Moja ławka była... pusta.
Gdzie Jonathan?
Wyjęłam telefon i napisałam do niego:
"Gdzie jesteś??"
Nie musiałam długo czekać, abym dostała odpowiedź.
"Dyrektor..."
"Gdzie?!"
"Sekretariat."
Gwałtownie wstałam w krzesła i ruszyłam w stronę drzwi.
- A co panienka wyprawia?- Krzyknął oburzony nauczyciel.
- Runda druga z bałwanem.- Mruknęłam i wyszłam z klasy. Poszłam szybko pod sekretariat. Na szczęście u nas w szkole sekretariat ma przezroczyste szyby, więc od razu zauważyłam dyrektora, Jonathana, ale i... James'a.
Dyrektor machnął na nich ręką, aby wyszli. Odwrócili się do mnie przodem i zrozumiałam... Pobili się. Serce podeszło mi do gardła.
John wyszedł jako pierwszy.
- Zaraz wracam. Idę się przemyć.- Przetarł sobie brew. Nowa krew zajęła tą wytartą.
- Do pielęgniarki, a nie do łazienki!- Krzyknął dyrektor.- A ty Christians, nie masz lekcji?- Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Zaspałam.- Skłamałam.
- Oczywiście. Nie pozabijajcie się.- Ruszył w kierunku swojego gabinetu.
Jonathan poszedł do pielęgniarki. I zostałam sama z Jamesem na holu. 
Uśmiechnęłam się do niego lekko, leciutko.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Pogadamy?- Szepnęłam. 
Pierwszy raz od 4 miesięcy spojrzałam mu w oczy. W te piękne brązowe oczy...
Odwróciłam szybko wzrok. Zabolało.
- Ze mną?- Był zszokowany.
Pokiwałam głową.
- Przerwa na lunch, palarnia, bez Jonathana.- Minął mnie i poprawił swoje włosy.
Poczułam jego zapach. Ten piękny zapach, jak powietrze zaraz po wielkim deszczu.
- Do zobaczenia.- Szepnęłam już sama do siebie. Zostałam sama na holu... James zniknął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz